Kto z nas nie tęsknił za romantycznymi podróżami? Kto z nas nigdy nie przeżył marzeń o miłości czy romansie, który odbywa się w scenografii Paryża, miasta zakochanych? Z kafejkami nad Sekwaną, pocałunkami w deszczu, z nieodłączną bagietką i karafką wina. No i kto nie śpiewał, nie znając kompletnie języka, jednego z ponadczasowych szlagierów piosenki francuskiej?
Fani królowej polskiej muzyki tanecznej Reni Jusis oraz frankofile, których w Polsce nie brakuje mają powód do radości. ????? ????? „?? ???? ????”.
???? ????? to wszechstronnie utalentowana, klasycznie wykształcona wokalistka, kompozytorka, instrumentalistka i producentka, której kolejne albumy, od debiutanckiej przebojowej „Zakręconej” (1998), przez houseowo dance’ową „Elektrenikę” (2001), transowo elektropopową „Trans Misję” (2003) czy progresywny „Bang!” (2016) na zawsze zmieniły oblicze polskiej tanecznej sceny elektroniczno-klubowej.
Na najnowszej płycie przenosi nas nieoczekiwanie na uliczki Paryża i w cudowny retro klimat dekady lat 60-tych
(choć nie tylko), kiedy życie wydawało się prostsze, po ulicach przechadzały się piękne dziewczyny z fryzurami w koński ogon, a francuska piosenka i kinematografia święciły triumfy w całej Europie po obu stronach żelaznej kurtyny.
Tym razem ikona polskiej muzyki klubowej w zjawiskowej metamorfozie z niebywałym wdziękiem, lekkością, ale i odwagą, na albumie „Je suis Reni” zaprzyjaźnia się z kultowymi, w pełni tego słowa znaczeniu piosenkami Serge’a Gainsbourga, Francoise Hardy, Michela Legranda, czy Joe Dassin.
„Je sui Reni” to pełna charme’u trasa koncertowa, o zapachu i kolorze lawendy. Wybierzcie się z Reni w tę melancholijną podroż.
??? ??????!